30 lat minęło, czyli miejsce i rola organizacji pozarządowych w samorządzie

Przez 30 lat udało nam się zbudować właściwe warunki do rozwoju samorządu, w wielu samorządach nie udało się jednak zbudować właściwych warunków do rozwoju i trwania organizacji społecznych.

Dzięki reformie 1990 roku mieszkańcy zyskali możliwość współdecydowania o losach swoich lokalnych wspólnot. Poza społeczno-gospodarczym wymiarem zmian, miały one również wymiar symboliczny – mieszkańcy zaczęli silniej utożsamiać się ze swoim regionem i gminą. Opisane przemiany są żywym dowodem na to, że można i należy budować silne struktury oddolne. Należy pamiętać, że budowa tych struktur wprost połączona była z systematycznym przekazywaniem odpowiednich zasobów finansowych, rzeczowych, organizacyjnych i rzetelnym, nie tylko fasadowym, wdrażaniem rozwiązań prawnych.

Równolegle do kształtowania się naszej samorządności, budował się jeszcze jeden szczebel pośredni między władzą a mieszkańcem – mowa o organizacjach pozarządowych. Jego budowa okazała się trudniejsza, niż budowa samorządu – między innymi z uwagi na to, że sam samorząd dopiero dojrzewał. Organizacje pozarządowe towarzyszyły samorządowi w tym procesie, często podejmując się wykonywania najtrudniejszych społecznie działań, często bez wynagrodzenia.

Kilka dni temu w opublikowanym na stronie asocjacje.org tekście: „Dedykowane samorządom” o niedokończonej transformacji społeczeństwa podziemnego w społeczeństwo obywatelskie pisał Piotr Frączak, który współtworzy i obserwuje rozwój ruchu obywatelskiego od samych jego początków. Zaproponował przy tym ciekawy eksperyment myślowy:

Wyobraźcie sobie reformę samorządowa przed 30 laty. Tworzy się nowe formy samoorganizacji lokalnej, ale cały majątek pozostaje w ręku władzy centralnej, a samorząd dostaje go tylko w odpłatne użytkowanie. Nawet na preferencyjnych (ale bez przesady) zasadach. Jest jednak warunek – samorząd nie może prowadzić w tych nieruchomościach żadnej działaności, która przynosiłaby mu dodatkowy przychód. Na zadania zlecone otrzymuje oczywiście dofinansowanie z budżetu państwa, ale musi dołożyć ze swoich pieniędzy. (…) Trochę niewyobrażalne, prawda? No bo te dodatkowe środki musi zebrać w formie nieobowiązkowego opodatkowania od swoich mieszkańców lub z jakiś dotacji zewnętrznych. A przecież niechętna władza centralna zawsze mogłaby odebrać mu wynajmowane lokale, zlecić zadania gminy agencjom państwowym lub firmom komercyjnym.

Skądś znane, prawda?

***

Po przeszło 30 latach można spokojnie stwierdzić, że samorząd dojrzał. Dysponuje kadrami, stałymi źródłami finansowania, nieruchomościami i wpływami. Do gmin deleguje się coraz więcej zadań. Przez 30 lat organizacje pozarządowe zrealizowały setki tysięcy inicjatyw i zrzeszyły miliony osób – częstokroć nie zyskały jednak odpowiedniego, stałego miejsca w politykach miejskich. Czy to przez fakt, że w ich szeregach znajdują się osoby, które skupiają się po prostu na działaniu, na drugim człowieku, na rozwiązaniu problemu i nie mają już środków do angażowania się w działania strategiczne mające fundamentalne znaczenie dla ich własnego dobra, czy to przez fakt, że wraz z odchodzeniem takich osób, wraz z naturalnymi zmianami, przez brak stałych warunków organizacyjnych, brak zasobów rzeczowych i finansowych, organizacje te po kilkuletnich okresach wzmożonych działań, przestały faktycznie istnieć.

Czy wyobrażamy sobie, że samorząd przestanie istnieć wraz z odejściem konkretnych osób? Oczywiście, że nie. W przypadku organizacji pozarządowych jest to rzecz bardzo możliwa. Nawet, jeżeli w określonych przypadkach uzasadniona, to na pewno stanowiąca zjawisko zbyt częste. Pisząc inaczej – przez 30 lat udało nam się zbudować właściwe warunki do rozwoju samorządu, w wielu samorządach nie udało się jednak zbudować właściwych warunków do rozwoju i trwania organizacji jako instytucji.

Na wyżej wymienione zjawisko zaczynają nakładać się coraz to nowe potrzeby społeczne. Wynikają one z niespotykanego wcześniej tempa rozwoju gospodarczego, którego kosztem jest też wzrost tempa życia. Zmiany w nieznanej wcześniej skali – jeżeli chodzi o ich dynamikę – dotykają tak całych miast, jak poszczególnych grup społecznych, dzielnic, rodzin i pojedynczych ludzi. Aby móc się do nich dostosować, potrzeba bardzo elastycznych, nowoczesnych form działania, wymiany informacji, płaszczyzn współpracy. Zarządzanie z poziomu samorządu nie wystarcza – rzeczywistość społeczna i ekonomiczna z roku na rok staje się coraz bardziej skomplikowana. Także postępująca polaryzacja polityczna i ideologiczna wymaga tworzenia szczebla pośredniego, kanałów ekspresji, miejsc bezpiecznego zderzanie się ze sobą różnych wizji świata, który to świat – przez nieodwracalne procesy globalizacji – jest w naszym udziale dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Jest rzeczą oczywistą, że organizacje pozarządowe, co wynika z ich natury, potrafią w doskonały sposób wypełniać tkankę miejską, stanowiąc brakujący element między władzą samorządu a pojedynczym mieszkańcem. Aby jednak wykorzystać ich potencjał – trzeba mieć wizję takiej współpracy. W przeciwnym wypadku sprowadzamy się tylko do roli przedmiotu w zachodzących procesach, nie podmiotu, który świadomie ma na nie wpływ – przewidując, planując, słuchając, korygując i pomagając wdrażać konkretne rozwiązania.

***

Zachęcamy do lektury ważnego listu członków Stowarzyszenia Dialog Społeczny do samorządowców – „Niezależne organizacje obywatelskie są koniecznym warunkiem prawdziwej samorządności”.

Autorką zdjęć jest Małgorzata Kalinowska.

[su_spacer size=”10″]

[su_spacer size=”30″]