Piąta część cyklu „Moje pierwsze spotkania z trzecim sektorem”, w którym Łukasz opowiada o swoich pierwszych stycznościach z sektorem. W tym tygodniu – Andrzej.
Andrzej – skok
18 lipca 2005 roku Andrzej skoczył do wody „na główkę”. Niecałe dwa tygodnie później miał skończyć 24 lata.
Na brzeg wyciągnęli go koledzy. Z Gliwic, gdzie zdarzył się wypadek, do Sosnowca, gdzie w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym Nr 5 im. św. Barbary spędził przeszło dwa miesiące, został zabrany śmigłowcem. Na operację czekał trzy albo cztery dni. Z obu stron czaszki przytwierdzone miał śruby, z tyłu czaszki – ciężarek. Wieziono go korytarzem. Widział sufit, bez ścian po bokach. Nie przypomina sobie żadnych smaków, zapachów. Chciał mówić, nie mógł. Słyszał własny niewyraźny szept.
Na Oddziale Intensywnej Terapii przebywał około tygodnia. W okolice klatki piersiowej wbito mu rurę. Miał wrażenie, że rura włożona była w serce. Nieco później dowiedział się, że to drenaż jamy opłucnej.
Z OIOMu zabrano go na zwykłą salę. Ten sam szpital, dwa piętra niżej. Leżał bez ruchu. Cewnik do pęcherza. Kroplówka. Na szyi kołnierz ortopedyczny. Co jakiś czas zastrzyki, lekarstwa. Raz dziennie bierne ćwiczenia. Fizjoterapeuta przez godzinę poruszał jego rękami i nogami. I oklepywanie pleców, żeby w drogach oddechowych nie zalegała wydzielina.
Stopniowo zaczęto go pionizować przy pomocy specjalistycznego łóżka. Spadało mu ciśnienie, mdlał. Najpierw gdy łóżko osiągało kąt 30 stopni, później 35, 40. Uczono go siadania. Pamięta, że po około 7 tygodniach lekarz powiedział, że nie wierzy, iż będzie potrafił usiedzieć 4 minuty. Usiedział.
W Szpitalu w Sosnowcu przebywał ponad dwa miesiące. Od 18 lipca do 27 września 2005 roku. Z Sosnowca trafił do Górnośląskiego Centrum Rehabilitacyjnego „Repty”, gdzie spędził kolejne 4 tygodnie. Po tym okresie wrócił do domu – do Gliwic. Do kamienicy na 4 piętrze, bez windy.
W 2007 roku Urząd Miejski w Gliwicach zezwolił na zamianę najmowanego lokalu. Miał przeprowadzić się do mieszkania położonego parterowo. Lokal wymagał jednak generalnego remontu.
Część środków na materiały budowlane przeznaczyło miasto. W remoncie pomagali przyjaciele. Wielu z nich wyjechało za granicę. Mimo iż prace parokrotnie wstrzymywano na dłuższy okres, perspektywa przeprowadzki na wiosnę 2009 roku była bardzo realna.
Z początkiem listopada remontowane mieszkanie zostało obrabowane. Skradziono kafle i panele – nawet te położone. Zabrano narzędzia. Wyniesiono nowe skrzydła drzwi, wannę, krany i zakupioną ze środków miejskich kuchenkę gazową. Ze ścian wyrwano kontakty. Co więcej – w niemal wszystkich oknach wybito szyby, inne zaś skradziono łącznie z futryną.
Razem z grupą kolegów postanowiliśmy Andrzejowi pomóc. To był początek Stowarzyszenia „Całej Naprzód” i mojego prawdziwego zaangażowania w trzeci sektor.
[su_spacer size=”10″]