Trzecia część cyklu „Moje pierwsze spotkania z trzecim sektorem”, w którym Łukasz opowiada o swoich pierwszych stycznościach z sektorem. W tym tygodniu – Jerzy Wojewódzki i Gliwickie Towarzystwo Sympatyków Piłki Nożnej Pięcioosobowej.
Tuptuś
Najpierw chciałem być archeologiem. Czy raczej – chciałem zajmować się dinozaurami, nie wiedziałem, że najbliższa ku temu profesja, to archeolog. Rodzicie i dziadkowie kupowali mi bardzo dużo książek o dinozaurach. Miałem fosforyzujący szkielet T-Rexa, skompletowany z jakiegoś czasopisma. Miałem żółwia stepowego, Tuptusia, który wykazywał pewne podobieństwo z dinozaurami. Budowałem dla Tuptusia zamki w piaskownicy.
Tuptusia kupił na „Balecerku” od Rosjan mój dziadek. „Balcerek” to nieistniejące już targowisko w Gliwicach. Takie place handlowe powstawały w Polsce po przemianie ustrojowej przełomu lat 90. ubiegłego wieku oraz wdrożeniu reform Leszka Balcerowicza. Nie zwracano uwagi ani na bezpieczeństwo zwierząt, ani na inne „bezpieczeństwa”. Podejrzewam, że Tuptuś drogę do Polski przebył w strasznych warunkach. Rosjanie mówili na Tuptusia „czerepacha”, po rosyjsku – żółw. Tuptuś nie miał dla nich imienia.
Piłkarz
W połowie podstawówki przeszło mi zainteresowanie dinozaurami – chciałem być piłkarzem. Być może pod wpływem taty, który zabierał mnie na mecze Carbo Gliwice. Codziennie po lekcjach sam też chodziłem grać w piłkę. Do nocy siedziałem na dworze, bez względu na porę roku – zawsze w krótkich spodenkach. Dużo wiedziałem o futbolu. Znałem wszystkie drużyny 1 ligi francuskiej, niemieckiej, belgijskiej, hiszpańskiej. Od deski do deski co tydzień czytałem tygodnik „Piłka Nożna”.
GTSPNP „Piątka”
W połowie liceum już wiedziałem, że piłkarzem nie będę, ale nadal z kolegami dużo czasu spędzaliśmy na boisku. Postanowiliśmy też zgłosić drużynę do gliwickiej ligi piłkarskiej. W taki sposób po raz pierwszy spotkałem się z Jerzym Wojewódzkim i GTSPNP „Piątka”.
Jak czytamy w jednej z informacji prasowych, które ukazały się po zdobyciu przez Jerzego Wojewódzkiego tytułu Gliwicjusza 2016 roku przyznawanego przez tygodnik Nowiny Gliwickie: „Nagrodę tę otrzymał za poświęcenie dla ludzi, młodzieży i dzieci, propagowanie sportu jako czynnika kształtującego siłę charakteru człowieka oraz poczucie jego wartości, a także nie ma co ukrywać za przedsiębiorczość w zorganizowaniu Gliwickiego Towarzystwa Piłki Halowej „Piątka”. To obecnie największa amatorska organizacja sportowa w mieście. Skupia pięć lig w różnych kategoriach wiekowych w których gra setki zawodników. Drużyny te biorą udział w regularnych rozgrywkach, uczestniczą w licznych turniejach.”
Powyższe słowa to zdecydowanie za mało, żeby oddać postać Jurka. Każdy, kto Jurka spotkał – przyzna rację. Wulkan energii, zawsze z sercem dla dzieci, zahartowany, pełen humoru.
W licealnej drużynie nie grałem zbyt długo. Chyba góra dwa lata. Nie wiem, czy Jerzy mnie z tamtych czasów pamięta – raczej niczym się nie wyróżniałem. Raz, kiedy stałem na bramce, rzuciłem się pod nogi jednego z zawodników, który zamiast trafić w piłkę, trafił prosto w mój nos.
Minęło kilkanaście lat. Podczas rozmowy z kolegą Łukaszem Dudkiem, powstał pomysł zorganizowania charytatywnej ligi piłkarskiej. Razem z Darkiem Opoką ze Stowarzyszenia „GTW” poszliśmy do Jurka po radę i pomoc. Jurek nas przyjął, wysłuchał, potraktował poważnie. Z początkowych kilku drużyn – zrobiło się prawie trzydzieści. Liga generuje dochód, który przekazujemy na wsparcie osób potrzebujących.
Nigdy nie zapomnę tego, że Jurek nam wówczas zaufał. Czasem wystarczy odrobina wsparcia i można zrobić duże rzeczy. Dla mnie Jerzy Wojewódzki jest wzorem człowieka oddanego „sprawie”.
Środowisko futsalowe w Gliwicach jest chyba najbardziej prężne w Polsce. Wydaje mi się, że miasto powinno nieco bardziej zwrócić na to uwagę. Jest się czym chwalić.
[su_spacer size=”10″]