Czy możemy ze sobą współpracować?

Krótka refleksja o wspólnym działaniu.

Jakiś czas temu odbyliśmy dosyć ciekawą wymianę zdań będącą pokłosiem rozmowy z Piotrem Frączakiem. Chodzi o proste przełożenie współpracy wewnątrz sektora na obniżenie kosztów działalności.

Proste pozornie. Bo wydawać się może, że spotykana jest sytuacja, w której do stołu siada kliku przedstawicieli organizacji pozarządowych z terenu danej gminy i uzgadnia między sobą, że idą razem do jednego biura księgowego i proszą o zniżkę z uwagi na fakt, że jest to od razu kilka podmiotów, albo – to już poziom wyżej – wspólnie zatrudniają księgową, a nawet – to już poziom najwyższy, poruszony w rozmowie z Piotrem właśnie – nie tylko taką księgową zatrudniają, ale i podejmują decyzję, że księgowa ta będzie świadczyła usługi na rzeczy zewnętrznych podmiotów przez co wygeneruje dla organizacji dochód. No właśnie – wydawać się może. Bo w praktyce w gminie rzadko można spotkać nawet zadanie publiczne realizowane w formule oferty wspólnej.

Nie oznacza to, że organizacje ze sobą nie współpracują. Współpracują, ale często jest to współpraca nieformalna. A formalizacja, jeżeli się dokonuje, ma czysto techniczny wymiar wynikający np. z konieczności spełnienia wymogów konkursowych stawianych przez grantodawcę.

I tu refleksja, szersza nawet niż powyższe rozważania – skoro kiedyś udało nam się porozumieć między sobą, spojrzeć szerzej i jako grupa osób założyć stowarzyszenie, to czemu tak łatwo, będąc już „zgrupowanym” w podmiocie, pozwalamy się sobie w tym podmiocie zamknąć, stając się mniej inkluzywnymi (włączającymi), niż przed datą rejestracji?

[su_spacer size=”10″]

[su_spacer size=”30″]